
Mieszkania komunalne w Białymstoku to temat bardzo wrażliwy. Od kilku lat toczy się spór mieszkańców takich lokali z miastem na temat ich wykupu. Ludzie, którzy od dziesiątek lat zamieszkują mieszkania komunalne chcą wreszcie ich wykupu. Często jest to związane z chęcią zapewnienia swoim dzieciom i wnukom możliwości przejęcia domów rodzinnych, czasem chodzi o możliwość dokonania generalnego remontu, do którego nie kwapi się zarządca. Jeszcze częściej te mieszkania - budowane przed dziesiątkami lat - potrzebują generalnych inwestycji i ulepszeń, aby poprawić komfort życia, zmniejszyć rachunki za prąd, ciepło oraz poprawić warunki mieszkaniowe. Nawet banalna wymiana stolarki okiennej, skorzystania z programu rządowych czy instalacja klimatyzacji lub przebudowy mieszkania wymaga długich negocjacji z zarządcą mienia komunalnego. Nic dziwnego, że ludzie chcą wreszcie uregulowania tej sprawy.
Miasto stoi na stanowisku, że mieszkania komunalne nie są na sprzedaż. Nie chce też stosować dużych bonifikat, które jeszcze kilka lat temu były stosowane. A już absolutnie nie zgadza się na sprzedaż pojedynczych mieszkań w blokach i wchodzenia do wspólnot mieszkaniowych. "Albo wszyscy odkupują mieszkania w bloku albo nikomu nic nie sprzedajemy" - to stanowisko miasta, które budzi z kolei ogromne protesty mieszkańców. Tych samych, którzy przez lata płacili w czynszach pieniądze na fundusz remontowy czy inwestycyjny i nie mogą się doczekać, kiedy wreszcie zostanie użyty u nich. Uważają, ze to upokarzające prosić o zgodę na wymianę kuchenki, instalację klimatyzacji czy wymianę stolarki okiennej. A co o tym sądzi najbardziej lewicowa partia na scenie politycznej czyli Partia Razem. Zapytaliśmy o to posła Macieja Koniecznego. Jego opinie są trochę kontrowersyjne: otóż uważa on, że mieszkanie nie jest towarem, jest prawem. Ale z drugiej strony uznaje ograniczenia tego prawa. Skoro mieszkania budowane są za nasze społeczne pieniądze z podatków, to nie należy ich prywatyzować. Jednakże, jeżeli jest miasto właścicielem, samorząd właścicielem mieszkania, to ma obowiązki. Ma duże obowiązki. A jeżeli trzeba mieszkanie unowocześnić albo po prostu zamontować w nim coś, co 30 lub 40 lat temu - kiedy ono powstawało - było nieoczywiste lub niemożliwe? Zdaniem Razem to miasto powinno te pieniądze zwrócić albo znaleźć na to środki zewnętrzne. Czy zgadzacie się państwo z tą opinią? Czy jesteście państwo tego samego zdania, co poseł Maciej Konieczny?
- Przemysław Sarosiek: Rozmawiam z parlamentarzystą Partii Razem i rzadkim gościem w Białymstoku. Lewica nie ma w województwie podlaskim swojego przedstawiciela w parlamencie. A temat rozmowy bardzo lewicowy: dotyczy mieszkań komunalnych. Tu w Białymstoku buduje się ich niewiele, zdaniem mieszkańców za mało, bo kilkaset w ciągu ostatnich czterech lat. Czy pana zdaniem mieszkania komunalne mieści się w waszym spektrum zainteresowań.
Maciej Konieczny: To jest kluczowy dla nas temat, jeżeli chodzi o budownictwo samorządowe, które może stanowić alternatywę dla deweloperki. To jest dla nas jedna z rzeczy najważniejszych. I tutaj jako razem mówimy, że te działania rządu, ten program, który w tym momencie przyszedł w Sejmie, jest dalece niewystarczający. Bo rządzący chwalą się, że przeznaczają na ten cel do 45 miliardów. Ale to jest tak naprawdę maksymalna suma zapisana w ustawie, a gwarantowanego finansowania niestety nie ma na wystarczającym poziomie. My uważamy, że samorządy powinny budować mieszkania publiczne na szeroką skalę. Ale to powinno być finansowane z budżetu centralnego, tak żebyśmy nie byli wskazani na kredyt na 40 lat z odsetkami największymi w Europie. Albo wynajem, który kosztuje pół pensji. Więc tu jest jeszcze dużo do zrobienia, a obecne działania rządu są dalece niewystarczające.
- Jeżeli chodzi o samorząd - konkretnie, białostocki - chciałbym poznać Pana opinię na przykładzie pewnego kazusu. Wiele mieszkań komunalnych było budowanych 40-50 lat temu. Zamieszkują je przez te wszystkie lata rodziny, które w tej chwili ubiegają się o możliwość odkupienia tych lokali. Właściciele są to często ludzie starsi, a ich argumenty są dość oczywiste:. chcieliby te mieszkanie pozostawić swoim dzieciom, albo zadbać o to, żeby te dzieci mogły tam w dalszym ciągu mieszkać. Są i inne powody: chcieliby móc dokonać remontów i nakładów finansowych na modernizację mieszkań. Tymczasem skoro są to mieszkania komunalne, to te nakłady są im niezwracane, a miasto w żaden sposób nie próbuje im tego kompensować. Jak Pan podchodzi do takich tematów, bp w Białymstoku jest wielka niechęć w tej chwili do sprzedaży takich mieszkań, a urzędnicy mówią, nie sprzedajemy kury, która znosi złote jajka. W innych miastach jest zróżnicowany pogląd, ale w Białymstoku od kilku lat nie zmienia się to wcale.
Tutaj sprawa, pogląd Partii Razem jest jasny. Mieszkania samorządowe powinny zostać w gestii samorządu. One są budowane z podatków publicznych, z publicznych pieniędzy i nie powinny być sprzedawane, prywatyzowane za ułamek ceny. Powinny zostać w zasobie komunalnym. Natomiast z tym się wiąże druga rzecz, że odpowiedzialność za remont tych mieszkań spoczywa na samorząd. Że ludzie mają prawo oczekiwać bądź to remontu, bądź zwrotu kosztów remontu. I to jest wtedy uczciwa umowa, że jeżeli budujemy za publiczne pieniądze, czy mówimy o starych mieszkaniach komunalnych, czy tych, które chcemy wybudować, czy budujemy teraz, to one powinny zostać w zasobie samorządowym. Nie powinniśmy ich wyprzedawać, ale z tym się wiąże odpowiedzialność. Odpowiedzialność samorządu za to, żeby te mieszkania remontować, albo refinansować remont, który robią mieszkańcy. Bo faktycznie w sytuacji, w której mieszkańcy są trochę w pułapce, mają mieszkanie, które w coraz mniejszym stopniu nadaje się do użytku, bo nie było remontowane, a z drugiej strony mieliby zainwestować swoje pieniądze w mieszkanie, które jest samorządowe, no to nie jest uczciwa umowa.
- Czasami dotyczy to takich nakładów, które 50 lat temu były w ogóle nie brane pod uwagę. Chociażby temat klimatyzacji, temat energooszczędnego oświetlenia, czy wymiany okien. Możliwość inwestycji w takie bardziej oszczędne rozwiązania. To ważne, bo za chwilę wchodzi nam w życie dyrektywa budynkowa, która wymusi na właściwie - nie wiadomo na kim, na samorządzie albo na lokatorach mieszkania - ponoszenia tych nakładów, choćby po to, żeby nie płacić horrendalnych wydatków na prąd. Jak waszym zdaniem należałoby ten problem rozwiązać?
Szczęśliwie na to są duże pieniądze europejskie, ale my mamy podejście takie, że jeżeli są wymogi, za tym musi iść finansowanie, które nie może spaść na zwykłych ludzi. Tutaj jest też umiejętność samorządu do sięgania po te europejskie środki. Ale to jest oczywiste, że jeżeli Unia Europejska daje wymóg, czy to dotyczący energooszczędności, czy dotyczący chociażby dostępności dla osób z ograniczeniami ruchowymi, to są to słuszne wymogi. Ale koszt tego nie może spadać na zwykłych ludzi, więc to musi być jasne, że to jest finansowanie zewnętrzne, czy to optymalnie z pieniędzy europejskich, czy też z budżetu centralnego czy samorządowego, ale jest oczywiste, że to nie może być tak, że ludzie stoją przed dylematem albo wydają gigantyczne pieniądze na ocieplenie własnego domu czy mieszkania, albo wiąże się to z dużymi rachunkami, bo naprawdę ogromu ludzi w Polsce nie stać na to, żeby wyciągnąć z własnej kieszeni kilkadziesiąt tysięcy złotych i to jest zrozumiałe i nie powinniśmy w żadnym wypadku tego od ludzi oczekiwać.
- Panie pośle: no i ostatni punkt dotyczący właśnie tych mieszkań komunalnych. Jak Państwo podchodzicie do tego tematu, gdy mamy mieszkania zamieszkałe przez ludzi od 40-50 lat, a mieszkają tam rodziny wielopokolniowe. Rodzice wymagają opieki, więc często mieszkają z nimi ich dzieci, wnuki. Często to konieczność ze względu na trudności w uzyskaniu mieszkania przez młodych ludzi, a czasami ze względu na niedołężność rodziców. Ci rodzice przed śmiercią chcieliby w jakiś sposób zadbać, aby to dzieci będą mogły w tym mieszkaniu mieszkać. W miejscu, w którym dorastały, wychowały się i dbały o nie. Jakie macie w tej sprawie stanowisko?
Mamy zdanie, raz jeszcze, nie dla wykupu, bo to nie jest uczciwe, że budujemy wspólnie mieszkania, a później za ułamek ceny są one wykupywane. Ale my mamy taką wizję, w której mieszkania komunalne to nie jest coś, co wynika z sytuacji ekonomicznej wyłącznie. Mieszkania samorządowe to jest po prostu alternatywa dla rynku prywatnego. To znaczy, że w tej wizji jest naturalne, że jeżeli jakaś rodzina mieszka, to może kontynuować mieszkać w mieszkaniu samorządowym, nie bojąc się o to, że w związku ze śmiercią babci, dziadka, rodzica, to te mieszkanie stracą, ale że po prostu jest to alternatywa dla rynku prywatnego. I stąd chcemy zabezpieczyć takim rodzinom mieszkanie, żeby nie musiały się martwić o tak nad głową, ale nie godzimy się na wykup.
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie