
W Białymstoku do dekalogu można byłoby dopisać jeszcze 11 przykazanie: „Milcz”, albo „Nie krytykuj”. Bo jeśli ktoś nie milczy chcąc skomentować posunięcia prezydenta i podległych mu urzędników, albo krytykuje ich publicznie, może stanąć przed sądem. Tymczasem Tadeuszowi Truskolaskiemu nie kłóci się to kompletnie z przekazywaniem na Twitterze wszelkich informacji o zagrożeniu wolności słowa i demokracji w Polsce. Tej demokracji, której on sam może zagrażać lokalnie.
Poszło o słodycze. Dokładniej o wiele słodyczy, za które z kasy miasta zapłacimy blisko 100 tys. złotych. Przetarg na „sukcesywną dostawę artykułów spożywczych oraz napojów na potrzeby Urzędu Miejskiego w Białymstoku” został ogłoszony jeszcze w grudniu ubiegłego roku i pod koniec tego samego miesiąca został rozstrzygnięty. Sprawę tę opisał na swoich łamach portal podlaskie.tv zamieszczając jednocześnie karykaturę Tadeusza Truskolaskiego widoczną poniżej.
„Przyznamy szczerze, że ta sprawa nas nieco rozśmieszyła. Oto Pan Prezydent Tadeusz Truskolaski i jego ekipa okazali się niezłymi łasuchami! Gdyby kupowali za swoje, to nic nam do tego, bo sami też lubimy słodycze. Ale oni kupili te słodycze za nasze – wydając nasze prawie 100 000 zł. Kuriozum. Warto przypomnieć w tym kontekście, że pożałowano 200 zł (dwieście złotych) na stojaki rowerowe” – podawał lokalny portal.
Później do tego przetargu i sprawy odniosły się jeszcze inne media, co wzbudziło najwyraźniej mocne niezadowolenie w biurowcu na Słonimskiej. Na Twitterze zastępca prezydenta Białegostoku pisał o tym, że do urzędu miejskiego, owszem trafią słodycze, ale za kwotę 20 tys. złotych, a nie blisko 100 tys. złotych. I z treści tego wpisu można się domyślić, że reszta zostanie komuś przekazana. Od około dwóch tygodni jednak nadal nie wiadomo komu.
„Już wkrótce się wyjaśni, dlaczego Urząd Miejski #Białystok kupuje słodycze. Notabene za 20 tys. zł, a nie jak pisali niektórzy za 100 tys. zł” – pisał Rafał Rudnicki na swoim profilu na Twitterze.
W komentarzach miał za złe, że dziennikarze, którzy pisali o słodyczach, które urząd kupił za tak ogromną kwotę, nie zapytali, do kogo one trafią. Jednak do chwili obecnej informacji w tej sprawie nie doczekał się nikt. I nie bardzo Rudnicki mógł pojąć, że skoro ogłoszenie o przetargu zatytułowane było „Sukcesywna dostawa artykułów spożywczych oraz napojów na potrzeby Urzędu Miejskiego w Białymstoku”, to mało komu mogłoby przyjść do głowy, że trafią one do kogoś innego niżeli do zamawiającego, czyli urzędu miejskiego.
W minioną sobotę ten cytowany wyżej wpis Rafała Rudnickiego podał oficjalny profil Miasta Białystok, tyle, że na Facebooku. I tam jeden z użytkowników wkleił po prostu link do materiału portalu podlaskie.tv, który jako pierwszy o tym napisał. Natomiast odpowiedź oficjalnego profilu Miasta Białystok na ten link po prostu wbija w fotel. Bo okazało się, że albo nie można zamieszczać informacji z Biuletynu Informacji Publicznej, albo karykatury prezydenta Białegostoku.
„To chcecie Państwo powiedzieć, że dokument o wyborze najkorzystniejszej oferty, załączony na tej stronie: https://podlaskie.tv/truskolaski-um-bialystok-slodycze/ jest fałszerstwem?! Rozumiem, że odpowiednie kroki prawne wobec autorów zostaną wyciągnięte? A teraz odbiję piłeczkę – ciekawe co by było z tymi słodyczami gdyby media nie dotarły do tych informacji...” – napisał internauta Krzysztof Tarasiewicz.
„Zastanowimy się nad krokami prawnymi. Oprócz dokumentu jest tu fotomontaż, który pokazuje poziom autorów. Zakup owszem trafił do Urzędu Miejskiego, bo zgodnie z prawem zamówień publicznych nie mógł trafić od razu do kogoś innego. Wszak to urząd był płatnikiem w tym przypadku. Wszystko musiało być zgodne z prawem” – brzmi odpowiedź Miasta Białystok.
Ale faktem jest, że zamieszczone w materiale prasowym skany dokumentów pochodzą w rzeczywistości ze strony BIP Urzędu Miejskiego, zaś karykatura wizerunku prezydenta Białegostoku jest opatrzona stosownym komentarzem: „Tak mógłby wyglądać Tadeusz Truskolaski – gdyby zjadł wszystkie słodycze, które zamówiono do jego urzędu”. Jest to jak najbardziej dopuszczalna i zgodna z prawem forma publikacji, jak i krytyki stosowanej nawet w czasach komuny w Polsce. Ale jeśli pojawia się groźba procesu karnego za tego rodzaju publikację, to można zastanawiać się, czy zagrożeniem dla demokracji oraz wolności słowa nie jest prezydent Białegostoku lub też podlegli mu urzędnicy, którzy zamieścili tego rodzaju komentarz informujący o możliwym podjęciu kroków prawnych.
Dziwić to może tym bardziej, że szczególnie, jak zajrzy się na twitterowy profil prezydenta Białegostoku, nie trudno tam znaleźć licznych wpisów, jak też podawanych wpisów innych internautów, polityków czy dziennikarzy, którzy martwią się o stan demokracji w Polsce, albo o wolność słowa. Wydaje się, że kolejny raz najciemniej jest pod latarnią i ten kto martwi się o tego rodzaju rzeczy, sam może być niezłym zagrożeniem dla tych wartości, których upadkiem lub ograniczeniem się martwi. Tylko w minioną niedzielę Tadeusz Truskolaski podawał na Twitterze wpis między innymi takiej treści:
„Rzepa @rzeczpospolita już oficjalnie kupiona przez wójta Pcimia, czy jeszcze trwają negocjacje? Tak właśnie zdychają demokracje” – napisała Hanna Lis.
„Aż przyjdzie taki czas, że nie będzie nikogo, kto opisze #AferaObajtka, #AferaSzumowskiego, #AferaBanasia, #AferaKNF, #AferaSrebrnej, #Afera....” – to z kolei wpis Macieja Laska z bardzo wymowną grafiką także z minionej niedzieli.
Aż przyjdzie taki czas, że nie będzie nikogo, kto opisze #AferaObajtka, #AferaSzumowskiego, #AferaBanasia, #AferaKNF, #AferaSrebrnej, #Afera.... pic.twitter.com/Xpet4M7hdp
— Maciej Lasek (@LasekMaciej) March 7, 2021
Te wpisy oraz wiele innych o podobnej treści od dawna podaje Tadeusz Truskolaski na swoim profilu na Twitterze. A na lokalnym podwórku, na dodatek na oficjalnym profilu Miasta Białystok kierowanego przez Tadeusza Truskolaskiego, trwa nic innego, jak próba uciszania i zastraszania dziennikarzy pod bzdurnymi kompletnie zarzutami. Od grudnia ubiegłego roku można było już tysiąc razy opublikować informacje dla kogo i za ile zostały kupione słodycze. Ale najwyraźniej lepiej jest straszyć procesami media, żeby przypadkiem nie chciały patrzyć baczniej na ręce.
Tadeusz Truskolaski i podlegli mu urzędnicy chyba nie zorientowali się jeszcze, że skończyły się te czasy, kiedy prawie wszyscy dziennikarze pisali o nich niemal wyłącznie w samych superlatywach. W końcu część z nich zasiliła grono urzędników i dziś niektórzy dbają nawet o politykę informacyjną urzędu miejskiego. Być może robią to teraz w nagrodę za to skrupulatne patrzenie na ręce i kontrolowanie władzy samorządowej?
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
pan lasek powinien lepiej milczeć ze wstydu