Reklama

Jagiellonia bezbramkowo remisuje z Legią. Wyścig ślimaków o mistrzostwo Polski

Twierdzenie, że tegoroczna walka o mistrzostwo Polski w Lotto Ekstraklasie przypomina wyścig ślimaków wydaje się wyjątkowo trafne. Wśród trzech mięczaków wlekących się w walce o tytuł jest Jagiellonia, a niedzielny hit kolejki, w którym w Białymstoku Jaga podejmowała Legię był kolejny dowodem na prawdziwość tego twierdzenia. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem, a wynik odzwierciedla słabość widowiska.

Niedzielne spotkanie, na które szykowali się fani obu ekip, obejrzało w sumie ponad 18 tysięcy widzów na trybunach i dużo więcej przed telewizorami. Wszyscy byli rozczarowani poziomem widowiska, a zadowolenie mogli czuć tylko fani stołecznych z punktowej zdobyczy Legii. Remis utrzymał status quo: Legia nadal prowadzi przed o punkt przed Lechem i 2 oczka przed Jagiellonią. 

Zanim mecz się zaczął doszło do - tradycyjnej już - awantury z kibolami gości, którzy uparli się wmaszerować na stadion ze swoimi flagami. Służby porządkowe Jagiellonii przewidując, że w dużych sektorówkach mogą być zaszyte skradzione przed laty barwy fanów Jagiellonii, wcześniej uprzedzali, że z sektorówkami na stadion nie wpuszczą. Kibice Legii spróbowali mimo to i nie zostali wpuszczeni. Solidarując się z fan-clubem z wejścia zrezygnowała spora część fanów przyjezdnych. Do akcji włączyli się też i piłkarz Legii, którzy najpierw celowo spóźnili się do tunelu, z którego wyprowadzano obie ekipy, a potem - w czasie hymnu Jagi - demonstracyjnie pomaszerowali pod sektor gości bijąc brawa pustym krzesełkom. 

Kiedy przedmeczowy cyrk graczy i kibiców Legii dobiegł końca zaczął się mecz. I tak jak przedmeczowe wydarzenia niosły trochę emocji tak spotkanie było nudne jak flaki z olejem. Scenariusz przez bite półtorej godziny był taki sam: jagiellończycy w ataku, a Legia koncentrowała się na przeszkadzaniu im w grze. Kiedy tylko warszawiacy nabierali ochoty na grę natychmiast tracili piłkę na rzecz agresywnie kryjących zawodników gospodarzy. A potem w pole karne Legii szybowały wrzutki i niecelne podania, które w zasadzie w niewielkim stopniu zagrażałby bramce warszawiaków. Legia zamknęła się przed własnym polem karnym i pełną jedenastką przeszkadzała Jadze. I tyle.

W II połowie do tego obrazu doszło kilka nowych elementów: goście oddali dwa mało groźne strzały na bramkę Jagiellonii, która - jak przed przerwą - efektownie waliła głową w mur. Jagiellonia dla odmiany oddawała nawet jakieś strzały w kierunku bramki Legii, ale naprawdę trzeba było ogromnego optymizmu i dobrej woli, żeby uznać, że mogły one jakkolwiek zagrozić rywalom. 

W doliczonym czasie gry białostoczanie mieli szansę przechylić losy meczu na swoją korzyść: wolej Bartosza Kwietnia był minimalnie niecelny.

- Jeśli chodzi o wynik, to jesteśmy niezadowoleni, bo naszym celem były trzy punkty i tak graliśmy od początku meczu. Pierwszą połowę w pełni zdominowaliśmy, lecz najważniejszą rzeczą jest to ostatnie podanie, a ono nam dzisiaj szwankowało. Mieliśmy kilka sytuacji, choćby po rozegraniu 2 na 1 w bocznym sektorze, ale to ostatnie podanie było często grane za pole karne. Często niepotrzebnie było ono posyłane górą, bo mieliśmy je grać albo dokładnie na głowę, albo po ziemi. Przez to nie stworzyliśmy sobie tylu sytuacji, ile chcieliśmy - mówił Ireneusz Mamrot, trener Jagi. 

Szkoleniowiec przyczyn niedokładności w ofensywnych poczynaniach Jagi dopatrywał się w zbyt wielkiej determinacji i woli zwycięstwa. 

- Niedokładność przy wykonywaniu ostatniego podania myślę, że nie wynikała z nerwowości, tylko bardzo dużej chęci wygrania meczu. Widać to było po determinacji drużyny. Odbieraliśmy tę piłkę bardzo wysoko i bardzo szybko, natomiast można było zachować więcej spokoju w tych sytuacjach. Nawet na ławce zdawaliśmy sobie sprawę, że te piłki gramy zbyt mocno. Ta chęć i duża motywacja drużyny spowodowały odrobinę nerwowości, ale nie mogę dziś drużynie nic zarzucić - podsumował Mamrot.

Radości nie krył trener Legii Dean Klafurić: - To był dla nas bardzo ciężki mecz. Widać było, że finał Pucharu Polski zostawił na nas ślad. Zasłużyliśmy na ten punkt ze względu na naszą grę w drugiej połowie, gdy spisywaliśmy się lepiej niż w pierwszej. Dla nas ten punkt jest bardzo dużym sukcesem, bo ciężko się gra z Jagiellonią w Białymstoku. Wolę lepsze widowiska, ale po przebiegu tego spotkania jesteśmy zadowoleni, że zdobyliśmy ten punkt.

Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa 0:0 (0:0)

Jagiellonia: Marian Kelemen - Łukasz Burliga, Nemanja Mitrović,    Ivan Runje, Guilherme Sitya,    Piotr Wlazło, Przemysław Frankowski (90 Dejan Lazarević), Martin Pospisil, Arvydas Novikovas (80 Bartosz Kwiecień), Karol Świderski (67 Cillian Sheridan), Roman Bezjak.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: TJ)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do