Żenada. Tak wypada skomentować sposób ustawienia znaków ograniczenia prędkości, dotyczącego ulicy Lipowej w Białymstoku. Okazuje się, że potrafi ono obowiązywać na odcinkach ledwie kilkudziesięciu metrów i żeby było śmieszniej - tylko w jednym kierunku jazdy. Żeby kierowcy łatwiej zrozumieli, gdzie mogą jechać maksymalnie 30, a w którym miejscu 50 km/h, na całej ulicy znajduje się kilka znaków ograniczenia prędkości, co ma służyć chyba poprawie wystroju miasta, bo innego sensu tutaj nie widać. Trudno zrozumieć, w jaki sposób ma to poprawić bezpieczeństwo. Odpowiedzialni za taki bałagan urzędnicy albo nie znają przepisów, albo są totalnymi ignorantami.
O tym, że w Polsce absurdów drogowych nie brakuje, przekonywać nikogo, kto co jakiś czas porusza się jakimkolwiek pojazdem mechanicznym, nie trzeba. I szukać daleko też nie. Wystarczy wjechać do centrum Białegostoku.
Reprezentacyjna ulica miasta. Stoimy przed sygnalizatorami przy kościele św. Rocha. Zapala się zielone światło, ruszamy w stronę Lipowej. Przez kilkadziesiąt metrów obowiązuje tu standardowe ograniczenie prędkości w obszarze zabudowanym, czyli do 50 km/h w ciągu dnia i 60 km/h od godz. 23 do 5. Dalej, na wysokości budynku o numerze 47, widzimy znak ograniczenia do 30 km na godzinę.
Wypada zwolnić. Ci, którzy jadą z przeciwka mogą zaś... przyspieszać. Ograniczenie prędkości obowiązuje bowiem, o ile nie jest oznaczone jako strefa, do najbliższego skrzyżowania. Kierowcy jadący z przeciwka od skrzyżowania z Częstochowską ograniczenie więc mieli (tuż za tym skrzyżowaniem znajduje się taki sam znak), ale tylko do skrzyżowania z ulicą Waryńskiego, które odwołuje powyższe ograniczenie. Od tej mogą jechać do 50 km/h.
Po przejechaniu blisko 50 metrów i nas ograniczenie do 30 km/h przestaje obowiązywać. Mijamy bowiem skrzyżowanie z ulicą Przejazd. Można przyspieszać do 50 km/h (jadący z przeciwka też już mają ograniczenie do 50 km/h). Przejeżdżamy skrzyżowanie Lipowa - Waryńskiego (za nim ograniczenia do 30 km/h nie ma), ale jadący z przeciwka mogą jechać tylko 30 km/h, bo takie ograniczenie znajduje się tuż za skrzyżowaniem Lipowa - Częstochowska - Grochowa (zdj. wyżej).
I my dojeżdżamy do tego skrzyżowania. Zwalniamy, bo tuż za nim znowu mamy ograniczenie do 30 km/h (kierowcy z przeciwka mogą jechać 50 km/h).
Po minięciu skrzyżowania z Nowym Światem możemy znowu przyspieszyć do 50 km/h, żadnego znaku do skrzyżowania Lipowa - Malmeda - Liniarskiego już nie ma. Ale na tym odcinku jadący w kierunku ks. Abramowicza ograniczenie mają do 30 km/h. Znak przy Lipowej postawiono tuż za skrzyżowaniem z Malmeda.
Skomplikowane?
- Głupie - mówi bez ogródek Jerzy Rożko (na głównym zdj. z lewej) z nieformalnego Stowarzyszenia Białostockie Drogi. Członkowie tej grupy od miesięcy wytykają urzędnikom absurdy białostockich ulic. - Ten, kto ustawił znaki w taki sposób, nie ma chyba pojęcia o przepisach ruchu drogowego. Po pierwsze, nie zwrócono uwagi na fakt, że te znaki ograniczenia prędkości obowiązują do najbliższych skrzyżowań. W efekcie co kilkadziesiąt metrów mamy ograniczenie do 30 km/h, po minięciu skrzyżowania - do 50 km/h, potem znowu do 30...
- A totalnym absurdem jest to, że prawie w każdym momencie, gdy kierowcy jadący obojętnie w którym kierunku Lipowej mają ograniczenie do 30 km/h, ci mijani poruszający się w przeciwnym mogą jechać do 50 km/h. Nie wydaje się to śmieszne? - pyta retorycznie Dariusz Adamik (na zdj. głównym z prawej). - Inna sprawa, że zafundowano nam tyle znaków na chodnikach, że można dostać oczopląsu. A rozwiązaniem mogłoby być ustalenie strefy ograniczonej prędkości. Dwa znaki na krańcach ulicy Lipowej załatwiłyby sprawę. No ale to widać zbyt skomplikowane.
Na tym nie koniec. Jerzy Rożko postanowił dowiedzieć się u źródeł, jaki cel przyświecał urzędnikom, gdy "znakowali" chodniki przy Lipowej znakami C-13/16, czyli "droga dla pieszych i rowerów". Zgodnie z zapisami w Dzienniku Ustaw Nr 220 poz. 2181 wspólne użytkowanie drogi przez pieszych i rowerzystów może być stosowane, jeżeli natężenie ruchu pieszego nie przekracza 450 osób/h, a natężenie rowerów nie przekracza 50 rowerów/h lub też gdy ruch pieszy jest nie większy niż 50 osób/h, a rowerowy nie przekracza 250 rowerów/h. W lutym kierowca napisał do Zarządu Dróg Miejskich w Białymstoku, prosząc o przesłanie wyników badań natężenia ruchu pieszego oraz rowerowego, przeprowadzanych na ulicy Lipowej oraz podanie nazwy organu, który to robił.
- Wyszedłem z założenia, że skoro mamy takie oznakowanie, to wprowadzono je zgodnie z wszelkimi wytycznymi - tłumaczy kierowca.
Odpowiedź nadeszła na początku marca. Szefowa ZDM odpisała, że takich danych nie ma, nie przeprowadzano żadnych pomiarów, gdyż nie było takiej potrzeby.
Jerzy Rożko kilka dni później wysłał więc pismo, w którym poprosił o podanie podstaw prawnych, dopuszczających stosowanie wspomnianego znaku C-13/16 bez badań natężenia ruchu pieszych i rowerów. Zwrócił się też o podanie podstaw prawnych dopuszczających stosowanie na drodze dwóch różnych ograniczeń prędkości (do 30 i 50 km/h), w zależności od kierunku jazdy. Wniósł także o powody ograniczenia prędkości do 30 km/h na wspomnianych wyżej odcinkach (Lipowa 47 - ul. Przejazd, pomiędzy skrzyżowaniami Grochowa - Nowy Świat oraz jadąc Lipową w kierunku ul. ks. Abramowicza na odcinkach: pomiędzy skrzyżowaniami z ul. Malmeda a ul. Nowy Świat i z ul. Częstochowską a Waryńskiego).
Niedługo potem dowiedział się, że projekt organizacji ruchu na ulicy Lipowej opracowany został w związku z jej przebudową, a jedno z rozporządzeń ministra infrastruktury z 2003 r. nie nakłada obowiązku zamieszczania w projekcie analiz natężenia ruchu pieszego i rowerowego. ZDM odpisał również, iż nie ma podstaw prawnych niedopuszczających stosowania na drodze dwóch różnych ograniczeń prędkości.
Twórczy urzędnicy przekonywali, że chodzi o poprawę bezpieczeństwa i spowolnienie ruchu oraz zmuszenie kierujących do zachowania szczególnej ostrożności.
Jerzy Rożko nie daje jednak za wygraną. Niedawno wysłał kolejne pismo.
- Rozporządzenie, na które powołuje się ZDM, nie ma żadnego związku z postawionym przeze mnie pytaniem dotyczącym znaku C-13/16. Faktycznie, nie nakłada ono obowiązku wspomnianej analizy natężenia ruchu, bo... nie reguluje spraw związanych z oznakowaniem dróg! Już nie wiem, czy śmiać się, czy płakać nad tłumaczeniami urzędników - opowiada nam białostoczanin.
A oto film nieformalnego Stowarzyszenia Białostockie Drogi (autor: Jerzy Rożko) pokazujący absurdalne oznakowanie Lipowej
[vimeo 161698186 w=500 h=281]
Lipa na Lipowej from DzieńDobryBiałystok on Vimeo.
Kierowca przekonuje też, iż znak ograniczenia prędkości powinien obowiązywać na drodze, przy której został umieszczony, a nie na lewej czy prawej połowie jezdni. Ponadto nie przemawiają do niego wyjaśnienia urzędników, że bezpieczeństwo może być poprawione, jeśli w obu kierunkach wskazuje się różne dopuszczalne prędkości.
- W jaki bowiem sposób, ograniczenie prędkości, może poprawić bezpieczeństwo, jeżeli dotyczy odcinka połowy jezdni na długości 49 m?! Taka jest odległość na odcinku Lipowa 47 – skrzyżowanie z ul. Przejazd - oburza się Jerzy Rożko.
Ten "sens", jest niezgodny z przepisami. Dziwię się, że nikt do tej pory, nie zwrócił na to uwagi
odpowiedz
Zgłoś wpis
również kierowca - niezalogowany
2016-04-08 11:03:29
Kibicuję im. Oznakowanie na Lipowej, faktycznie jest bezsensowne. Nie ma oparcia w żadnym przepisie. Jestem ciekawy, jak zakończy się ta "wojna". Jedynym wyjściem z twarzą dla urzędników, jest przyznanie racji tym kierowcom. Znając jednak życie, wątpię aby tak się stało
odpowiedz
Zgłoś wpis
Bodo - niezalogowany
2016-04-08 09:59:35
głupio to wygląda ale ma sens, chodzi o wyjazd z ulicy Spółdzielczej i Nowy świat...
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten "sens", jest niezgodny z przepisami. Dziwię się, że nikt do tej pory, nie zwrócił na to uwagi
Kibicuję im. Oznakowanie na Lipowej, faktycznie jest bezsensowne. Nie ma oparcia w żadnym przepisie. Jestem ciekawy, jak zakończy się ta "wojna". Jedynym wyjściem z twarzą dla urzędników, jest przyznanie racji tym kierowcom. Znając jednak życie, wątpię aby tak się stało
głupio to wygląda ale ma sens, chodzi o wyjazd z ulicy Spółdzielczej i Nowy świat...