Reklama

Narodowe klepisko

Kiedyś zespół "Golec uOrkiestra" raczył nas hitem, w którym refren zaczynał się słowami: "Tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco". My mamy odwrotnie: w Warszawie jest piękny, niczym SF stadion, ale gra się na klepisku. Takie wrażenia mieli wczoraj absolutnie wszyscy obserwujący mecz eliminacyjny do ME 2020 Polska - Słowenia.

Każdy profesjonalny sportowiec wie, że kiedy organizm jest już wyżyłowany na maksa to o sukcesach decydują drobnostki. Z tego powodu pływacy depilują ciało, żeby stawiało jak najmniejszy opór wodzie, skoczkowie narciarscy kombinują z kombinezonami, a piłkarze z butami i wkrętami do nich. Robert Lewandowski konsultuje z lekarzami na którym boku ma spać, żeby maksymalnie wypocząć. Dietetycy, profesorowie fizjologii czy psychologowie to nieodłączny element rywalizacji sportowej. Nasza kadra piłkarska ma wszystko, czego sobie zażyczy: kucharza, kelnera, psychologa, fizjologa, najlepsze hotele. Większość z nich gra w świetnych klubach i są znakomicie przygotowani do rozgrywek. Po czym wychodzą na reprezentacyjny polski stadion i cały misterny plan wiadomo gdzie idzie, bo zamiast murawy zastają szarobure klepisko posypane piaskiem. 

Dostawca trawy - firma Trawnik Producent tłumaczy, że ich zadaniem jest tylko dostosowanie się do wymagań zamawiającego - czyli operatora stadionu i PZPN. Wg wykonawcy nie ma szans na lepszy produkt, gdyż o tej porze roku trawa już nie wegetuje, kładziona jest minimum trzy tygodnie za późno (kilka dni przed meczem) i zwyczajnie się nie ukorzenia. Grzegorz Krychowiak po wczorajszym meczu stwierdził, że brakowało grabek i łopatki, eks-Jagiellończyk Jacek Góralski kopał ze złości nierówną, odpadającą kawałkami trawę, wzbudzając przy tym fontannę piasku. Zabieg piaskowania miał zapobiec śliskości trawy (na którą narzekano już wcześniej), producent tłumaczył te zabiegi podobnymi pozytywnymi doświadczeniami ze stadionów w Szczecinie i Białymstoku.

Być może na naszym stadionie metoda zdaje egzamin, pamiętać jednak trzeba, że oprócz meczów Jagi na obiekcie nie dzieje się prawie nic, a trawa rośnie okrąglutki rok i nikt jej nie zwija i nie rozwija w nieskończoność. Na Narodowym, ze względu na mnogość imprez - trawa funkcjonuje tylko przez kilka dni przed meczem i zaraz po jego zakończeniu jest zrywana. Wczoraj zdegustowani piłkarze i działacze poskarżyli się na stan murawy premierowi Morawieckiemu, który odwiedził ich szatnię z gratulacjami po zwycięstwie 3-2 nad Słowenią. Czy to przyniesie jakiś rezultat? Zobaczymy. 

Prześledźmy w skrócie jak na narodowe klepisko zareagował twitter. Oceny jakości murawy było kilkakrotnie więcej niż samego przebiegu meczu. A szkoda, bo dodatkowym smaczkiem było pożegnanie Łukasza Piszczka, który po raz ostatni wystąpił w reprezentacyjnej koszulce.

Bartosz Zbroja napisał: Od "basenu narodowego" minęło już 7,5 roku, a znajomość tego biznesu; operator stadionu, podwykonawca, najemca (organizator meczu, czyli PZPN kwitujący jej odbiór) wciąż pozostaje znikoma da tylu dziennikarzy, oficjeli, influencerów. Czuwaj.

Dziennikarz Andrzej Twarowski zauważa: Przecież to boisko to jakiś żart. Wszyscy wyglądają jakby na łyżwach jeździli.

Maciej Golec cytuje innego dziennikarza sportowego, Mateusza Borka: Borek: "Piłkarze już się nie wypowiadają na temat murawy, bo dostają burę za to, że mówią o tym głośno"

Andrzej Cała podsumował ostro: Mam nadzieję, że Lewandowski, Zieliński, Bednarek, Krychowiak, Glik i reszta to po prostu opierdolą odpowiedzialnych za tę murawę, bo to jest de facto działanie na szkodę reprezentacji oraz igranie ze zdrowiem zawodników. Kpina, żenada.

I mamy dokładnie taką samą opinię, To była kpina z zawodowych sportowców i kibiców. Czekamy na Wasze opinie, może ktoś z Was był i zechce podzielić się swoimi refleksjami?

(Włóczykij/ Foto: zrzut ekranu z youtube.com)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do