Komitet Obrony Demokracji demonstrował w Białymstoku pod hasłem "czarny protest" swoje niezadowolenie obecną sytuacją w kraju. Zapraszani byli wszyscy białostoczanie, którym także się ona nie podoba, ale na Rynek Kościuszki przyszło około 50 osób, z czego część to z pewnością gapie. Swój przekaz organizatorzy wyrazili przez zaklejenie ust czarnymi taśmami. Jak tłumaczyli, to symbol zaklejania ust demokracji w Polsce. Z kolei przeciwko działaniom albo inaczej - polityce KOD zaprotestować chciało kilku członków Młodzieży Wszechpolskiej. Te zapędy jednak zgasili policjanci, bo zanim rozwinięto transparent, funkcjonariusze nakazali podejście do radiowozu. Spisywali ich do czasu, aż druga strona zniknęła z pola widzenia.
Zanim sympatycy Komitetu Obrony Demokracji zjawili się na miejscu, dziewięciu narodowców zorganizowało przy fontannie krótką konferencję prasową. Trwała z górą trzy minuty. Szef podlaskiego okręgu MW Marcin Zabłudowski tłumaczył, że powód pikiety KOD jest skandaliczny i śmieszny. Jego zdaniem jest to kolejny temat zastępczy, aby tylko nie zajmować się prawdziwymi problemami Polaków.
- Ryszard Petru, jedna z czołowych postaci KOD, twierdzi na przykład, że wysłanie wojsk polskich do Syrii jest bezpośrednio związane z Trybunałem Konstytucyjnym, co uważam za wypowiedź śmieszną. Tak samo jak stwierdzenie, że do dziś w Polsce obowiązuje Konstytucja 3 maja. Pan Ryszard ten wpis akurat na portalu społecznościowym edytował, co pokazuje, jak jest zorientowany w tematach politycznych - ironizował Zabłudowski. - KOD ma protestować z zamkniętymi ustami, co jest kolejnym powodem do śmiechu, ponieważ w Polsce każdy ma możliwość wolnego i nieskrępowanego manifestowania swoich poglądów. KOD stara się na siłę szukać sztucznych afer, a nawet je tworzyć.
Według prezesa podlaskiej Młodzieży Wszechpolskiej, koronnym przykładem takiego właśnie konstruowania afer jest ustawa, pod którą szumnie zbierano podpisy. Liczba była wystarczająca, więc projekt trafił do Sejmu.
- Potem stała się rzecz śmieszna: PiS głosowało za przyjęciem, a Platforma Obywatelska wraz z Nowoczesną przeciw. Sam lider KOD powiedział następnie, że gdyby wiedział, iż Prawo i Sprawiedliwość poprze ten projekt (chodzi o ustawę w sprawie Trybunału Konstytucyjnego - dop. red.), nie składałby jej - drwił.
I dodał, że organizacja jaką jest MW, nie zabiera głosu w takich kwestiach jak to, czy popiera tę lub inną ustawę. Podsumował, że cyrk z TK powinien się w końcu skończyć, bo dla Polaków istotniejsze są inne sprawy, jak choćby ekonomia czy przyszłość Polski w Unii Europejskiej.
Wszechpolacy zapowiedzieli, że podczas pikiety rozwiną transparent. Kilkanaście minut później na Rynku Kościuszki pojawili się policjanci, w sile kilkunastu, mający zabezpieczać "czarny protest" KOD, co istotne - zgłoszony w urzędzie miasta. Jego uczestnicy zaczęli się powoli schodzić, przy okazji udzielając krótkich wywiadów poszczególnym redakcjom. I w tym momencie funkcjonariusze podeszli do młodych narodowców. Rozmowa zaczęła się spokojnie, choć ze stanowczym stwierdzeniem, że ci nie mogą w żaden sposób zakłócać legalnego zgromadzenia, a ich ewentualna stacjonarna manifestacja nie została zgłoszona urzędnikom. Po krótkiej wymianie zdań stało się jasne, że narodowcy nie odejdą i zostaną na miejscu. Podkreślali, że jest to spontaniczna reakcja na manifestację KOD, zgodnie z obowiązującymi przepisami. Podnosili, że są pokojowo nastawieni i nie zamierzają zakłócać protestu. Po około minucie usłyszeli zaproszenie do radiowozu. Argumentem było prawo policji do wylegitymowania ich. Wszechpolacy podeszli, pokazali transparent i zaczęło się spisywanie. To zaskoczyło narodowców, którzy nieco wcześniej mówili o wolności manifestowania swoich poglądów. Policjanci widocznie na słowo nie uwierzyli.
W tym czasie rozpoczynała już się pikieta Komitetu Obrony Demokracji, naliczyliśmy - oprócz dziennikarzy - blisko 50 osób przysłuchującym się przemówieniom, wyposażonym w kartony z wypisanymi hasłami, taśmy klejące oraz flagi Polski i UE. Trudno powiedzieć, ilu z nich faktycznie to zwykli gapie. Akurat tego dnia, we wtorek 5 lipca, Sejm miał rozpatrywać projekt ustawy autorstwa PiS o Trybunale Konstytucyjnym. Organizatorzy protestu przekonywali, że reprezentant komitetu Jarosław Marciniak ustawę społeczną wycofał z Sejmu, dlatego że PiS cynicznie zażartował przyjmując wpierw obywatelski projekt, aby tylko się pobawić, projekt zaś o Trybunale Konstytucyjnym ostatecznie wyrzucił do kosza.
- Jest to nasz protest przeciwko temu, co się dzieje w Polsce, przeciwko takim rządom, które nie pozwalają władzy sądowniczej sprawować swojej władzy - powiedziała Elwira Śliwińska, podlaska koordynatorka KOD.
- Są to działania, które zmierzają do tego, aby zachwiać trójpodziałem władzy, a właściwie to go zniszczyć - pomogła Dorota Zerbst. - Są to próby zdominowania Trybunału Konstytucyjnego przez władzę wykonawczą. W projekcie PiS są zapisy, że to prezydent bądź prokurator generalny, czyli osoba z rządu, mają wpływ na to, kiedy będą odbywały się rozprawy. Jest to kuriozalne. Trybunał Konstytucyjny jest jedyną instancją, która broni obywatela przed władzą, przed politykami, jakimikolwiek. Bo widzimy od jakiegoś czasu, że politycy głównie dbają o to, żeby mieć władzę, a nie działać na rzecz społeczeństwa.
Podobne akcje odbyły się o tej samej porze w wielu polskich miastach. Organizatorzy tłumaczyli, że chcą, aby zwykli obywatele w końcu dostrzegli, że coś w kraju jest nie tak. Podkreślili, że to nic śmiesznego, iż trójpodział władzy zostanie zniszczony, a Trybunał Konstytucyjny zostanie sparaliżowany.
Zgromadzeni zakleili sobie usta. Miał to być symbol, że jako obywatele nie mają nic do powiedzenia, ponieważ ich głos jest zagłuszany, a władza nie zamierza słuchać.
Protest nie przybrał formy całkowicie milczącej. Było i przemówienie i skandowanie haseł, m.in.: "Bez Trybunału nie ma trójpodziału", "Nie oddamy Trybunału", "Wolność, równość, konstytucja". Na koniec odśpiewano polski hymn.
Cały protest trwał osiem minut i zgromadzeni szybko się rozeszli. Dopiero potem dziewięciu działaczy MW zostało "wypuszczonych", choć legitymujący ich policjant zapewnił, że nie byli przecież zatrzymani. Byli zażenowani takim prewencyjnym i ich zdaniem celowym działaniem funkcjonariuszy, podsumowując zebranie KOD jako zebranie kółka emerytów.
kodowcy to tumany