Reklama

UDSK wstrzymał operacje i zabiegi. Bo zabrakło lekarzy

Zaplanowane wcześniej zabiegi i operacje w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym nie odbędą się. Powód? Brak lekarzy. Sytuacja jest poważna, ponieważ ten szpital jest jedyną placówką medyczną w województwie podlaskim, w której można wykonać bardziej skomplikowane zabiegi czy operacje.

W związku z wypowiedzeniem przez lekarzy klauzuli opt-out, czyli zgody na pracę w wymiarze ponad 48 godzin tygodniowo, w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym mogą nastąpić opóźnienia w realizacji planowych świadczeń, takich jak planowane zabiegi, badania w znieczuleniu: tomografia komputerowa, rezonans magnetyczny” – taki komunikat pojawił się kilka dni temu na stronie szpitala dziecięcego w Białymstoku.

O sprawie pisaliśmy kilka tygodni temu. Już wówczas było wiadomo, że lekarze oraz rezydenci zaczęli wypowiadać klauzule opt-out. Dyrekcja szpitala zakładała czarny scenariusz i informowała, że grafik dyżurów jest ułożony tylko do połowy stycznia 2018 roku. Co miało się stać później, tego w zasadzie nie wiedział nikt. Przynajmniej nie wiedział do chwili obecnej.

Dziś już wiadomo, że sytuacja jest poważna. Jak się dowiedzieliśmy, 8 lekarzy i aż 26 rezydentów nie będzie pracowało więcej, czyli tyle, ile przewiduje się we wspomnianej klauzuli. Ta klauzula jest odrębną umową, po podpisaniu której medycy godzą się na pracę powyżej 48 godzin tygodniowo. Trzeba wiedzieć, że do tej pory wiele placówek medycznych działało właśnie dzięki dodatkowym umowom zawieranym z lekarzami i rezydentami. W ten sposób dyrektorzy szpitali byli w stanie zapewnić całodobową opiekę nad pacjentami ustalając grafik dyżurów. Klauzule mógł wypowiedzieć każdy lekarz i każdy rezydent z zachowaniem miesięcznego terminu.

- Mój syn miał mieć na początku lutego operację. Teraz nikt nic nie może mi powiedzieć. Nie wiemy czy mamy szukać na własną rękę innych szpitali, czy czekać, aż coś się wyjaśni? Tego nie da się skomentować, co czujemy. Czy w tym kraju życie i zdrowie ludzkie nic nie znaczy? – żali się naszej redakcji pani Magdalena.

- Przyjechałam właśnie dowiedzieć się czegokolwiek. Koleżanka mi powiedziała, że odwołane są wszystkie zabiegi i operacje. Próbowałam dzwonić, ale nikt nic nie umiał mi powiedzieć. Może na miejscu się czegoś w końcu dowiem, bo córka ma zaplanowany za miesiąc dość poważny zabieg – mówi z kolei pani Beata, którą spotkaliśmy przy wejściu do szpitala.

Dyrekcja szpitala jeszcze pod koniec grudnia ubiegłego roku zamieściła na stronach internetowych placówki ogłoszenie o naborze kadry medycznej. Chodzi o pracę dla lekarzy specjalistów. Poszukiwani są pilnie anestezjolodzy, specjaliści chorób zakaźnych, okuliści, ortopedzi i pediatrzy. Ale szpital być może przyjmie także tych medyków, którzy chcą się specjalizować głównie w leczeniu chorób zakaźnych.

- Szpital chce rozmawiać z "każdym" lekarzem zainteresowanym pracą – wyjaśniała kilka dni temu Anna Wasilewska, dyrektor szpitala UDSK.

W tej chwili jest przełożonych ponad 90 procent zabiegów, które były wcześniej zaplanowane. A trzeba dodać, że dziennie w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku odbywa się ich około 20. W ciągu tygodnia zatem będzie to około 100 zabiegów, które teraz nie wiadomo kiedy się odbędą. A niektóre nie wiadomo czy w ogóle będą możliwe z powodu braku kadry medycznej.

Trudno powiedzieć, kiedy sytuacja poprawi się na tyle, że placówka medyczna zacznie pracować tak, jak było to do tej pory. Bo z uwagi na mocno skomplikowaną sytuację i niepewność najbliższej przyszłości w opiece lekarskiej, przewidywanie poprawy to bardziej wróżenie z fusów. Na stronie internetowej białostockiego szpitala jest już informacja dla rodziców, aby dowiadywali się w miarę możliwości o terminach zabiegów lub zaplanowanych wcześniej badań.

Osoby, które mają umówione planowe badania czy zabiegi proszone są o wcześniejszy kontakt: w przypadku zabiegów – z sekretariatem oddziału, w którym zabieg był planowany, w przypadku badań TK i RM z Zakładem Diagnostyki Obrazowej” – czytamy w zamieszczonym komunikacie.

Także na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, choć pomoc medyczna jest udzielana i tam lekarze akurat są, to jest ich zdecydowanie za mało, by obsłużyć wszystkich potrzebujących. Średnio w ciągu doby trafia na SOR ponad setka dzieci. Niekiedy małych pacjentów jest nawet około 150. Rodzice muszą czekać często po wiele godzin, zanim ktoś się zajmie ich pociechami.

- To nie jest normalna sytuacja, że trzeba czekać po pięć godzin i więcej. A tak tu jest. Zresztą pięć godzin to i tak niewiele, bo bywa i dłużej. Mamy dwójkę dzieci i kilka razy zdarzało się nam tu przyjeżdżać. Nie wiem czy mam winić lekarzy, system opieki zdrowotnej czy ten szpital. Choć w szpitalach dla dorosłych to ludzie czekają jeszcze dłużej. Czy tak trudno zrozumieć, że nikt do szpitala nie przyjeżdża na pogaduszki? Skandal, to mało powiedzieć o tym, co się wyprawia – komentuje pan Karol, który przyjechał z dzieckiem do szpitala.

W wielu innych placówkach medycznych w Polsce dzieje się podobnie. I nie dotyczy to tylko szpitali dziecięcych. W Białymstoku sytuacja jest o tyle poważna, że Uniwersytecki Dziecięcy Szpital Kliniczny jest jedyną placówką medyczną w województwie, która świadczy bardziej skomplikowane zabiegi oraz przeprowadza operacje. Po wypowiedzeniu klauzuli opt-out przez łącznie ponad 30 pracowników medycznych, nie można zorganizować dyżurów w taki sposób, aby dało się przeprowadzić zaplanowane działania. Jeszcze gorzej będzie za miesiąc, jeśli do pracy nie zgłoszą się specjaliści. Możliwe, że w ogóle nie da się ustalić całodobowych dyżurów i mali pacjenci będą zdani na los oraz personel pomocniczy.

- Ci lekarze, którzy odmawiają pracy na dyżurach, robią to z rozmysłem, aby skomplikować pracę szpitali, sparaliżować je. Minister zdrowia nie uważa tej sytuacji za normalną, natomiast musi reagować, żeby w jakiś sposób umożliwić poradzenie sobie z tą trudną sytuacją, która może się pojawić w niektórych szpitalach, ich dyrektorom – powiedział w miniony wtorek w wywiadzie radiowym dla RMF FM Konstanty Radziwiłł, minister zdrowia.

Pomysłów na rozwiązanie problemu w białostockim szpitalu dziecięcym jednak jak dotąd nie ma. Nie na wiele zda się również NFZ, który powinien monitorować to, co się dzieje. Ministerstwo nie zamierza ulegać protestom lekarzy i rezydentów. Ale też i nie oferuje niczego w zamian, aby pacjenci nie zostali pozostawieni sami sobie. W tej chwili sytuacja wydaje się być kompletnie patowa.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: udsk.pl)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Aruś - niezalogowany 2018-01-06 23:01:37

    Hrabio Radziwille zaskoczony jesteś że inni też chcą żyć jak hrabia pracujac 160 godzin miesięcznie a nie 350 i umierać na dyżurach osierocając dzieci a Ty w tym czasie będziesz bawił się w zarządzanie słusbą zdrowia jak folwarkiem . Ogarnij się

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do